Żyjemy w czasach doprawdy fascynujących. W epoce, w której Prawda, ten stary, nieco zakurzony koncept filozoficzny, została odesłana na zasłużoną emeryturę. Zastąpiła ją jej znacznie bardziej elastyczna, nowocześniejsza i – nie bójmy się tego słowa – użyteczniejsza kuzynka: narracja. Prawda była sztywna, apodyktyczna i często niewygodna. Narracja zaś jest jak plastelina; można z niej ulepić, co tylko dusza zapragnie, a przy odrobinie wprawy – wszystko czego tylko zechce interes partyjny.
I tu dochodzimy do naszych czcigodnych wybrańców narodu, artystów dłuta i pędzla, którzy z tej narracyjnej plasteliny tworzą dzieła zapierające dech w piersiach milionom telewidzów. Z nieskrywanym podziwem obserwujemy, jak fakty, niczym niesforne dzieci, są stawiane do kąta, gdy nie pasują do z góry założonej tezy. Statystyki naciągane są z gracją godną mistrza akrobatyki, a obietnice składane z taką nonszalancją, że nawet one same zdają się nie wierzyć we własne istnienie.
Festiwal Bezkarności: Dlaczego Nikt Nie Gwiżdże?
Powstaje jednak pytanie, które ośmielam się zadać szeptem, by nie zakłócać tego wspaniałego spektaklu: dlaczego, u licha, nikt za to nie karze? Dlaczego, gdy polityk z uśmiechem godnym anioła ogłasza, że czarne jest białe, a inflacja to w gruncie rzeczy forma powszechnej szczęśliwości, nie kończy on swojej kariery publicznym ostracyzmem i mandatem za zakłócanie porządku logicznego?
Odpowiedź jest równie prosta, co deprymująca. Bo my, drodzy współobywatele, daliśmy na to ciche, niechętne, ale jednak przyzwolenie. Zamiast publicznego potępienia, mamy publiczne kibicowanie. Kłamstwo rzucone w stronę przeciwnika politycznego nie jest już kłamstwem, a „celną ripostą”. Manipulacja danymi to nie oszustwo, lecz „umiejętne przedstawienie faktów”. Oczernianie konkurenta w oczach milionów, aby zdobyć kilka punktów procentowych poparcia, nie jest podłością, a „skuteczną strategią polityczną”.
To swoiste prawo dżungli, gdzie nie liczy się, kto mówi prawdę, ale kto głośniej krzyczy i kogo wspiera liczniejsze stado. A stado, wierne barwom plemiennym, gotowe jest wybaczyć swojemu wodzowi każde, nawet najbardziej bezczelne łgarstwo, o ile tylko jest ono wymierzone w drugi, wrogi obóz. Wszak, jak mawiał klasyk, choć w nieco innym kontekście, „sądy sądami, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.
Przesuwanie Granic Akceptacji, czyli Lekcja Cynizmu
I tak, z roku na rok, z kampanii na kampanię, granica bezczelności przesuwa się coraz dalej. To, co dekadę temu wywołałoby skandal i polityczne trzęsienie ziemi, dziś kwitowane jest wzruszeniem ramion i komentarzem: „A tamci robili gorzej”. Politycy, którzy z założenia powinni być wzorem prawości i uczciwości, dają nam, społeczeństwu, darmową i niezwykle intensywną lekcję. Nie jest to jednak lekcja wychowania obywatelskiego. Szlachetności. Honoru. To zaawansowany kurs cynizmu, relatywizmu i stosowanej erystyki.
Uczą nas, że prawda jest wartością względną, a słowa nie mają żadnego znaczenia, o ile prowadzą do celu. Pokazują, że odpowiedzialność za publiczne słowo to archaiczny koncept dla frajerów. I my tę lekcję, niestety, odrabiamy. Zaczynamy wierzyć, że tak po prostu musi być. Że polityka to teatr, a w teatrze aktorzy odgrywają role, a nie mówią od serca.
Problem w tym, że to nie jest teatr. To nasze państwo. A aktorzy, których oklaskujemy za zgrabne piruety na granicy prawdy i fałszu, decydują o naszych pieniądzach, naszej przyszłości i edukacji naszych dzieci.
I dlatego, kończąc ten zgorzkniały wywód, pozwolę sobie powtórzyć to pytanie, zawieszając je w nieznośnej ciszy, która po nim nastąpi: Dlaczego godzimy się na to, by ludzie, którzy powinni świecić przykładem, systematycznie uczyli nas, że kłamstwo nie tylko nie jest karane, ale wręcz popłaca? Gdzie w tym wszystkim podziała się nasza zwykła, ludzka przyzwoitość?
I do cholery, kiedy ktoś w końcu coś z tym zrobi?
Bo pomimo dobrobytu charakteryzującego współczesność, coraz częściej tęsknię za czasami, w których za kłamstwo wyzywało się delikwenta na udeptaną ziemię, aby spór rozstrzygnąć za pomocą miecza lub topora. I – fakt – może prawda wtedy nie zawsze zwyciężała, ale oszust z konsekwencjami liczyć się musiał…
Opublikuj komentarz