Ładowanie

POLITYCZNE EGO TRUMPA I KENNEDY’EGO vs NAUKA

Czy to nowa moda, by politycy zamiast dbać o dobro kraju, dbali wyłącznie o własne ego i partykularne interesy? Jeśli tak, to jesteśmy na równi pochyłej, przy której akcja filmu „Nie patrz w górę” przestaje być satyrą, a staje się dokumentalnym zapisem rzeczywistości. To już nie jest ostrzeżenie. To jest kronika świata, który nie tyle zmierza w stronę katastrofy, co pławi się w niej jak dzieciak w basenie, zbyt zajęty robieniem kolejnych selfie i kłótniami o kolor kąpielówek, by zauważyć nadciągające tsunami. Kometa pędzi, a liderzy mocarstwa, zamiast budować system obronny, zajmują się personalnymi wendetami, zaspokajaniem narcystycznych apetytów i pokazem niewdzięczności tak wielkiej, że aż trudno w nią uwierzyć.

Aby zrozumieć, jak głęboko tkwimy w tym absurdzie, wystarczy spojrzeć na dwóch głównych reżyserów tego spektaklu. Pierwszy z nich, Robert F. Kennedy Jr., nie objął urzędu, by zarządzać. Objął go, by prowadzić osobistą wendetę. Jego celem nie jest władza dla samej władzy, lecz ideologiczna walidacja. Przez dekady budował pozycję mesjasza walczącego z rzekomo zepsutym systemem medycznym. Teraz, gdy dostał jego stery, nie zamierza go naprawiać. On zamierza go oczyścić z herezji. Technologia mRNA jest dla niego taką herezją – symbolem wszystkiego, z czym walczył. Jej publiczne upokorzenie i finansowe zagłodzenie to nie decyzja polityczna. To rytuał. To akt udowodnienia sobie i swoim wyznawcom, że miał rację przez te wszystkie lata.

Drugi z rozgrywających, Donald Trump, prezentuje inną, choć chyba jeszcze bardziej cyniczną patologię władzy. U niego sprawa jest prostsza: liczy się tylko lojalność i osobisty interes. A dowodem jest nie tylko historia dr. Brighta, szefa agencji BARDA, który został usunięty za sprzeciwianie się politycznym naciskom. Największa ironia, ocierająca się o dramat, rozegrała się w szpitalu Walter Reed. Gdy Trump walczył o zdrowie z COVID-19, otrzymał eksperymentalny koktajl przeciwciał firmy Regeneron. To, że ten lek w ogóle istniał i był dostępny, zawdzięczał kontraktowi na 450 milionów dolarów, który w ramach Operacji Warp Speed przyznała tej firmie właśnie agencja BARDA. Mówiąc wprost: system, którego fundamenty podkopuje dziś jego obóz polityczny, uratował mu życie, dostarczając terapię niedostępną dla nikogo innego na świecie. A jaka jest wdzięczność? Milczące przyzwolenie na demontaż tego systemu. To nie jest już tylko narcyzm. To jest niewdzięczność na skalę, która definiuje postać prezydenta USA.

A jak sprzedaje się publiczności ten festiwal ego i hipokryzji? Oczywiście, jako akt „odpowiedzialności fiskalnej”. Przyjrzyjmy się temu. Twierdzenie, że ucięcie 500 milionów dolarów ma jakiekolwiek znaczenie dla siedmiobilionowego budżetu, jest obrazą dla inteligencji. To ekwiwalent sytuacji, w której milioner rezygnuje z zakupu gumy do żucia i ogłasza, że uratował domowe finanse. To równowartość kosztu pięciu nowoczesnych myśliwców. To absolutnie nie jest ruch fiskalny. To polityczna zasłona dymna, która ma ukryć prawdziwe motywy.

Największa jednak tragedia rozgrywa się jednak na polu nauki. Zniszczenie finansowania dla technologii platformowych, takich jak mRNA, to akt niewyobrażalnej strategicznej głupoty. To jak zniszczenie jedynego teleskopu zdolnego dojrzeć zmierzającą w stronę ludzkości kometę i jednocześnie rozebranie na części rakiet, które mogłyby ją zniszczyć – rakiet, z których samemu się skorzystało, by uciec przed chorobą. Gdy nadejdzie kolejna pandemia, świat obudzi się w scenariuszu, który znamy z ekranu. Obywatele w końcu spojrzą w górę, szukając ratunku. A co zobaczą? Liderów, którzy zamiast wskazywać na realne zagrożenie, będą zajęci wskazywaniem na siebie nawzajem.

System, który mógł ich ochronić, został wcześniej rozmontowany dla zaspokojenia rozdmuchanego ego i politycznych zachcianek. Okazuje się, że film „Nie patrz w górę” nie był ostrzeżeniem. Był instrukcją obsługi. A najgorsze jest nie to, że kometa leci, ale to, że władzę oddano w ręce ludzi, którzy nie tylko ją ignorują, ale są też niewdzięczni systemowi, który ocalił ich samych.

A my? A ludzkość?

A kogo to obchodzi? Przecież na szczycie zawsze ma się dostęp do technologii. Nawet tych rozmontowanych.

Opublikuj komentarz