Ładowanie

Jarosław Kaczyński. Polityk kompletny czy architekt podziałów?

Niezależnie od politycznych sympatii, trzeba przyznać jedno: Jarosław Kaczyński jest zjawiskiem. To polityk o niezwykłej konsekwencji, którego przekaz, w swoim żelaznym rdzeniu, pozostaje niezmienny od ponad trzech dekad. W świecie płynnych idei, on jawi się jako strażnik stałej wizji Polski, co przynosi mu lojalność, jakiej zazdrości mu każdy konkurent.

Aby zrozumieć ten fenomen, analiza czysto polityczna nie wystarczy. Trzeba sięgnąć głębiej – do fundamentalnych mechanizmów ludzkiej psychiki i ewolucyjnych instynktów, które drzemią w każdym z nas. Strategia Jarosława Kaczyńskiego jest tak skuteczna, ponieważ nie jest skierowana do naszego racjonalnego umysłu. Jest szeptem do naszej podświadomości, odwołaniem do najstarszego oprogramowania naszego gatunku. To opowieść o tym, jak te pierwotne instynkty zostały zidentyfikowane, a następnie z zimną precyzją zaprzęgnięte do politycznego rydwanu.


Aktywacja Plemienia – Narodziny „Układu” (1992)

Człowiek jest istotą stadną. Przez setki tysięcy lat naszym największym atutem w walce o przetrwanie była przynależność do grupy. Nasze mózgi wyewoluowały tak, by błyskawicznie kategoryzować świat na „swoich” i „obcych”. „Swój” oznacza bezpieczeństwo, zaufanie i współpracę. „Obcy” to potencjalne zagrożenie, konkurencja, niepewność. Ten instynkt jest tak głęboko w nas zakorzeniony, że działa automatycznie, poza świadomą kontrolą. Jest fundamentem patriotyzmu, ale też ksenofobii i każdego konfliktu.

Jarosław Kaczyński, w chaosie wczesnych lat 90., być może intuicyjnie, zrozumiał potęgę tego mechanizmu. Noc z 4 na 5 czerwca 1992 roku i upadek rządu Jana Olszewskiego były dla niego swoistym laboratorium. Gdy jego stronnictwo traciło władzę, a on sam w Sejmie rzucał słynne: „Panowie, policzmy głosy”, nie walczył już tylko o arytmetykę sejmową. Walczył o narrację. Przegraną przekuł w moralne zwycięstwo, a swoich przeciwników – w zdrajców. Szerzej o tym w artykule: https://podwlos.com/nocna-zmiana-1994/

To wtedy narodził się „UKŁAD”. Z psychologicznego punktu widzenia to konstrukt genialny. Nie był to konkretny wróg, jak partia komunistyczna. „Układ” był mglisty, wszechobecny i niewidzialny, co czyniło go jeszcze groźniejszym. Mogli do niego należeć postkomuniści, agenci, liberałowie, biznesmeni – każdy, kto nie był „nasz”. Ta nieokreśloność pozwalała na dowolne etykietowanie przeciwników. Słowa Kaczyńskiego z 2017 roku dla TVP Info, że gdyby rząd Olszewskiego nie upadł, „bieg historii w Polsce byłby inny” (źródło: dzieje.pl), są echem tamtego odkrycia. Odkrycia, że polityka to nie administrowanie, lecz nieustanna wojna plemienna. Stworzył wroga, by móc zjednoczyć plemię.


Inżynieria Emocji – „Dziadek z Wehrmachtu” (2005-2007)

Nasz mózg posiada wbudowany mechanizm negatywności – zwracamy znacznie większą uwagę na informacje o zagrożeniach. To spuścizna ewolucji: przeoczenie drzewa z owocami było mniej kosztowne niż przeoczenie drapieżnika w zaroślach. Nasza amygdala (ciało migdałowate), – ośrodek mózgu odpowiedzialny za emocje i wykrywanie zagrożeń, reaguje w ułamku sekundy, znacznie szybciej niż racjonalna kora przedczołowa. I znacznie skuteczniej wywołuje działanie.

Kampania z 2005 roku to moment, w którym ten mechanizm został wykorzystany z pełną, techniczną świadomością. Sztab PiS, z postaciami takimi jak Jacek Kurski, Adam Bielan i Michał Kamiński, przeniósł politykę z doświadczalnej piaskownicy do laboratorium neuro-marketingu. Atak na Donalda Tuska przy użyciu historii jego dziadka był operacją wymierzoną prosto w amygdalę, czy może raczej w pierwotne instynkty wyborców.

Informacja ta nie miała na celu wywołania racjonalnej dyskusji. Była to „brudna bomba” emocjonalna. Słowo „Wehrmacht” to potężny, negatywny bodziec, który u wielu Polaków wywołuje natychmiastowe, negatywne skojarzenia ze zdradą i wrogiem. Jacek Kurski, próbując zdystansować się od autorstwa, jednocześnie odwracając kota w worku, sam określił to jako „skrajnie nieudaną operację socjotechniczną PO” (źródło: trojka.polskieradio.pl), co tylko potwierdza, że obie strony myślały już w tych kategoriach. Swoją drogą ta zagrywka też jest często stosowana przez środowisko Jarosława Kaczyńskiego. Wypuszczanie nieprawdziwego newsa, często krzywdzącego, a następnie reakcja na sprzeciwy, która forsuje wersję, że atak na autora nieprawdziwego newsa jest grą polityczną strony, która postanowiła się bronić (np. w przypadku teorii podkomisji smoleńskiej, gdzie merytoryczną krytykę ekspertów przedstawiano jako atak „przemysłu pogardy”; przy uchwałach anty-LGBT, gdzie międzynarodowe protesty nazywano „lewacką nagonką” na Polskę, a autorów uchwał kreowano na ofiary; czy przy oskarżeniach wobec Donalda Tuska, których krytykę dyskredytowano jako „histerię” i „grę polityczną”).. Nieistotne były fakty historyczne – choćby to, że służba w Wehrmachcie była dla wielu Ślązaków przymusowa. Liczył się sam ładunek emocjonalny. Racjonalne tłumaczenia Tuska były jak gaszenie pożaru benzyną – każde kolejne zdanie tylko utrwalało w świadomości publicznej połączenie słów „Tusk” i „Wehrmacht”. Poza tym czy to nie winni właśnie się tłumaczą? To był pokaz siły polityki, która zrozumiała, że wygrywa nie ten, kto ma lepsze argumenty, ale ten, kto skuteczniej zarządza strachem.


Siła Rytuału – Smoleńsk i Psychologia Tłumu (2010 – …)

Po 10 kwietnia 2010 roku strategia Kaczyńskiego weszła na najwyższy poziom. Narodowa tragedia stała się fundamentem, na którym zbudowano polityczną religię. Tu w pełni objawiły się prawa rządzące psychologią tłumu, opisane ponad wiek temu przez Gustave’a Le Bona. Człowiek w tłumie traci poczucie indywidualnej odpowiedzialności, jego krytycyzm maleje, a staje się on podatny na sugestie i emocjonalne zarażenie.

Miesięcznice smoleńskie były doskonałym przykładem reżyserowanego rytuału, który tworzył taki właśnie psychologiczny tłum. Były tam wszystkie niezbędne elementy:

  • Powtarzalność i rytuał: Regularne spotkania w tym samym miejscu i czasie, tworzące poczucie stałości i misji.
  • Symbole: Białe róże, znicze, portrety ofiar – potężne wizualne kotwice emocjonalne.
  • Charyzmatyczny lider: Jarosław Kaczyński w roli arcykapłana, jedynego strażnika prawdy.
  • Proste hasła i wrogowie: Skandowanie haseł, wspólne modlitwy i kazania lidera, który w prostych słowach wskazywał winnych.

To w takich warunkach padały najostrzejsze słowa. Gdy w 2016 roku naprzeciwko procesji stanęli Obywatele RP, Kaczyński nazwał ich „prowokatorami” (źródło: polityka.pl). Gdy w 2024 roku jeden z przechodniów krzyknął w jego stronę, usłyszał w odpowiedzi: „Jesteś gówniarzu, putinowską szmatą” (źródło: tvn24.pl). W logice tłumu takie słowa nie szokują – one wzmacniają poczucie oblężenia i słuszności własnej sprawy. Gniew staje się cnotą. Tragedia została skutecznie przetworzona z osobistego bólu w zbiorową energię polityczną, która spajała plemię nierozerwalnym węzłem wspólnej krzywdy i wspólnego wroga.


Bańka Potwierdzenia – Rządzenie jako Wojna (2015-2023)

Jednym z najpotężniejszych błędów poznawczych jest efekt potwierdzenia: nasz mózg aktywnie szuka informacji, które pasują do naszych przekonań, a odrzuca te, które im przeczą. Osiem lat rządów PiS było wielkim, ogólnonarodowym eksperymentem na tym mechanizmie. Przejęcie mediów publicznych pozwoliło na stworzenie zamkniętego ekosystemu informacyjnego.

W tej rzeczywistości każde działanie rządu było słuszne, a każda krytyka – atakiem wrogich sił.

  • Kryzys migracyjny 2015? Jarosław Kaczyński mówił o „pasożytach i pierwotniakach” roznoszonych przez uchodźców (źródło: liczne media, np. Newsweek), aktywując biologiczny wstręt i lęk przed obcymi. Posunięto się nawet do ukazania zdjęcia, na którym ktoś o ciemniejszej skórze odbywa stosunek płciowy ze zwierzęciem.
  • Protesty w obronie sądów? To nie obywatele, lecz „kasta sędziowska” broniąca swoich przywilejów.
  • Prawa osób LGBT? To nie walka o równe traktowanie, lecz „tęczowa zaraza” i atak na polskie dzieci. Kaczyński grzmiał: „Wara od naszych dzieci!”.
  • Krytyka ze strony opozycji w Sejmie? To już nie spór, to zdrada. Stąd słynne wystąpienie o „mordach zdradzieckich” i „kanaliach”.

Dla zwolenników, zanurzonych w przekazie TVP, każda z tych narracji była kolejnym dowodem na słuszność obranej drogi. Informacje z niezależnych mediów były z góry odrzucane jako „fake newsy” i element ataku na Polskę. To mechanizm samozaciskowej pętli: im bardziej wierzysz w zagrożenie, tym więcej dowodów na nie znajdujesz, co jeszcze bardziej cię utwierdza w twojej wierze.


Efekt „Czystej Karty” – Inżynieria Kandydatów na Prezydenta (2015/2025)

Poza zarządzaniem strachem, Kaczyński odkrył jeszcze jedną, niezwykle potężną regułę psychologii politycznej: w wyborach prezydenckich człowiek znikąd jest silniejszy niż polityk z historią. Dlaczego? Ponieważ znany polityk jest jak zapisana książka – pełna sukcesów, ale i porażek, kontrowersji i niekorzystnych wypowiedzi. Wyborca ma na jego temat wyrobione zdanie. Kandydat mało znany jest jak czysta karta (tabula rasa). Jest naczyniem, które machina marketingowa może wypełnić dowolną treścią, dopasowaną do aktualnych nastrojów społecznych.

Test pierwszy: Andrzej Duda (2015). Nikt nie dawał mu szans w starciu z urzędującym prezydentem Bronisławem Komorowskim, uosobieniem stabilizacji. Kaczyński zagrał va banque. Wystawił europosła, którego rozpoznawalność była znikoma. I to okazało się jego największym atutem. Sztab PiS, kierowany wówczas przez Beatę Szydło, nie musiał bronić jego przeszłości. Mógł ją tworzyć na bieżąco. Duda został zaprezentowany jako człowiek „nowy”, energiczny, uśmiechnięty, kontrastujący ze „zmęczonym” i „oderwanym od ludzi” establishmentem. „Dudabus” był symbolem tej strategii – kandydat miał być wszędzie, blisko ludzi, otwarty. Jego brak politycznego bagażu pozwolił wyborcom, zmęczonym wieloletnim sporem PO-PiS, zobaczyć w nim obietnicę świeżości. Wygrał, bo sprzedano nie jego realne dokonania, lecz jego potencjał i wizerunek.

Test drugi: Karol Nawrocki (2025). Widząc sukces tamtej strategii, Kaczyński powtórzył manewr, doskonaląc go. Karol Nawrocki, prezes IPN, to postać idealnie wpisująca się w ten schemat. Dla szerokiej publiczności – praktycznie anonimowy. W przeciwieństwie do polityków z pierwszych stron gazet, nie ciążą na nim lata sejmowych sporów, nieudanych ustaw czy kontrowersyjnych głosowań. To pozwoliło sztabowi PiS na zbudowanie go od zera jako kandydata-symbolu. Został przedstawiony nie jako polityk, lecz jako „strażnik historii”, „mąż stanu”, człowiek zasad, który przywróci państwu powagę. Jego praca w IPN stała się marketingowym paliwem do kreowania wizerunku patrioty, niezłomnego i nieuwikłanego w bieżące wojenki. Kaczyński po raz kolejny udowodnił, że zrozumiał, iż Polacy, wybierając prezydenta, często nie głosują na program, lecz na archetyp. Na wyobrażenie o idealnym przywódcy. A znacznie łatwiej jest wcisnąć w ramy archetypu kogoś, kogo się nie zna, niż kogoś, kogo wady i zalety zna się aż za dobrze.


Polityka jako Eksploatacja Instynktów

Strategia Jarosława Kaczyńskiego, analizowana na chłodno, jest majstersztykiem politycznej psychologii. To dowód na to, jak skuteczna może być polityka, gdy zamiast do obywateli, mówi się do członków plemienia. Gdy zamiast argumentów, dostarcza się pakiet skrajnych emocji no i oczywiście wrogów. Gdy zamiast polityków z dorobkiem, oferuje się wizerunki skrojone na miarę przez speców od marketingu.

Obserwowaliśmy całą jej ewolucję: od intuicyjnego odkrycia plemiennego mechanizmu „układu” w 1992 roku; przez technologiczną precyzję w atakowaniu emocji w 2005; rytualne mistrzostwo w zarządzaniu tłumem po 2010; stworzenie państwowej machiny potwierdzenia po 2015; aż po finałową inżynierię kandydatów-symboli, którzy wygrywają, bo ich największym atutem jest to, że nikt ich nie zna.

Jej siła nie leży w programie, lecz w perfekcyjnym wykorzystaniu naszego ewolucyjnego dziedzictwa. Jest jednak pytanie, które wykracza poza podziw dla tej technicznej sprawności. Co dzieje się ze społeczeństwem, którego życie publiczne zostaje trwale przeniesione z obszaru racjonalnej debaty do sfery pierwotnych instynktów? Czy naród, którego tożsamość buduje się na ciągłym strachu, a przywódców wybiera na podstawie marketingowej projekcji, jest w stanie rozwijać się i współpracować w coraz bardziej skomplikowanym świecie? To pytanie, na które odpowiedź pisze się na naszych oczach, a jej koszt może okazać się znacznie wyższy niż jakikolwiek krótkoterminowy zysk polityczny.

I na koniec, czy naprawdę my – ludzie, jesteśmy tak prymitywnymi istotami, że wystarczy stosowanie starych jak świat trików, a my się im tak łatwo poddajemy? Czy naprawdę w erze wszechobecnej informacji sprawdzenie jakieś narracji wykracza poza nasze umiejętności i chęci? I wreszcie dokąd prowadzi tak bezkrytyczne przyjmowanie i akceptowanie tez wygłaszanych przez jednego polityka i jego zespół?
Na razie doprowadziło do skrajnej polaryzacji w naszym kraju. Tak skrajnej, że chyba nie sposób w historii znaleźć analogii. Co będzie dalej? Podział Polski? Wojna domowa?

Wszystko to prowadzi do pytania ostatecznego. Gdzie jest w tym wszystkim miłość do ojczyzny i troska o dobro kraju i Polaków. Bo skłócanie ich w imię rządzenia, w mojej opinii, mija się z patriotyzmem kompletnie i zasadniczo.

Opublikuj komentarz