Ładowanie

Cyfrowa Pandemia. Ksero zamiast mózgu – czyli Anatomia Upadku

Twierdzenie, że żyjemy w epoce powielania, nie jest już tylko publicystyczną metaforą. To mierzalna, udokumentowana rzeczywistość. Globalna kserokopiarka działa z wydajnością, która przerosła najśmielsze oczekiwania jej konstruktorów, a paliwem dla niej jest nasza własna bierność.

Ale o co chodzi? Jakie powielanie? Przecież…

Dzielimy się treściami, których nie znamy. Badania naukowców z Columbia University i francuskiego Instytutu Narodowego wykazały, że 59% linków udostępnianych w mediach społecznościowych nigdy nie zostało klikniętych przez udostępniających. Oznacza to, że dla większości z nas nagłówek i krótki opis wystarczą, by uznać treść za wartą polecenia. Nie akt poznania, lecz akt dystrybucji stał się fundamentem naszej cyfrowej aktywności. Sama kreacja zeszła na dalszy plan. Dziś dominującą formą „twórczości” jest remiksowanie istniejących materiałów – używanie tego samego dźwięku na TikToku czy przetwarzanie tego samego mema. To nie tworzenie, to wtórne przetwarzanie w przemysłowej skali.

Na tym gruncie algorytmy budują mury naszych informacyjnych zagród z chirurgiczną precyzją. Ośrodki badawcze, takie jak Pew Research Center, od lat dokumentują, jak platformy społecznościowe zamykają nas w szczelnych bańkach. Użytkownicy o poglądach liberalnych i konserwatywnych otrzymują niemal całkowicie odrębne wszechświaty informacyjne. Nie jest to wada systemu. To jego najskuteczniejsza cecha. Utrzymanie użytkownika w strefie komfortu, gdzie jego poglądy są nieustannie potwierdzane, maksymalizuje czas spędzony na platformie. To czysty model biznesowy, którego produktem ubocznym jest śmierć publicznej debaty.

W takim zamkniętym ekosystemie informacja nie musi być prawdziwa. Musi być angażująca. Przełomowe badanie naukowców z MIT, opublikowane w czasopiśmie Science, dowiodło, że fałszywe informacje w sieci rozprzestrzeniają się średnio sześć razy szybciej niż prawda i mają o 70% większe szanse na dalsze podanie. Dzieje się tak, ponieważ kłamstwo jest często bardziej nowatorskie, szokujące i gra na silniejszych emocjach. Algorytm nie ocenia prawdziwości – premiuje zaangażowanie. Maszyna, której powierzyliśmy obieg informacji, z natury preferuje kłamstwo, bo jest ciekawsze.

Mechanizm ten działa z biologiczną precyzją wirusa. Jego patogenem jest angażująca treść, a nosicielem – użytkownik, którego intelektualny system odpornościowy został osłabiony przez nadmiar bodźców. Wektorem transmisji jest przycisk „udostępnij”, klikany impulsywnie, bez okresu inkubacji, jakim byłaby chwila refleksji. W ten sposób rodzi się nowa, cyfrowa choroba zakaźna XXI wieku. Jej głównym objawem jest postępująca atrofia zdolności do krytycznej analizy, zastępowana przez mechaniczny odruch powielania. Zainfekowany umysł nie tworzy i nie kwestionuje. Zostaje odarty z myślenia i staje się jedynie przekaźnikiem, kolejnym ogniwem w łańcuchu transmisyjnym, który rozpyla zarazę dalej.

Proces ten wspiera sama fizjologia konsumpcji treści. Przeciętny czas, jaki użytkownik poświęca na jeden post na Instagramie, to kilka sekund. W tak krótkim oknie czasowym nie ma miejsca na wyleczenie. Jest tylko impuls – emocjonalna reakcja, która prowadzi do dalszego zarażania. Decyzja o wzmocnieniu sygnału zapada, zanim zdążymy zrozumieć jego treść. Stajemy się bezwiednymi przekaźnikami w globalnym łańcuchu pandemii.

To wszystko prowadzi nas do miejsca, w którym stoimy dziś – pogrążeni w informacyjnym chaosie, który sami wzmacniamy. Dane potwierdzają diagnozę: to nie jest chwilowy kryzys, to nowy standard.

Czy skoro bezrefleksyjnie karmimy maszynę, która w zamian karmi nas iluzją, to kto tu jest narzędziem, a kto operatorem?

Czy tożsamość zlepiona z nieprzeczytanych nagłówków i cudzych emocji jest jeszcze tożsamością, czy już tylko echem w pustym pokoju?

A skoro z taką łatwością przyjęliśmy rolę bezpłatnych pracowników w fabryce dezinformacji, to czy degrengolada jest tylko skutkiem ubocznym, czy może precyzyjnie zrealizowanym celem?

I wreszcie – jeśli to jest celowa hodowla bezrefleksyjnego społeczeństwa, to kto jest hodowcą i jakiego rodzaju strzyżenie nas czeka na końću?

Opublikuj komentarz