Krótka lekcja politycznej pamięci
W polskiej debacie publicznej, niczym mantra, powraca oskarżenie o „wyprzedawanie Polski”. To potężny oręż polityczny, a jego ostrze bardzo często wymierzane jest w Donalda Tuska i jego formację polityczną. Wśród symboli tej rzekomej „wyprzedaży” miejsce szczególne zajmuje Stocznia Gdańska – kolebka „Solidarności”, duma narodowa, która miała zostać oddana w obce ręce za bezcen.
Narracja ta, choć nośna i prosta, ma jedną zasadniczą wadę – rozmija się z faktami. Warto więc odłożyć na bok polityczne emocje i przyjrzeć się im z chłodną precyzją, zadając proste pytania: kiedy, kto i za czyjej zgody sprywatyzował Stocznię Gdańską? Odpowiedzi mogą być dla wielu zaskakujące.
Fakt 1: Kiedy i komu sprzedano Stocznię?
Proces prywatyzacji Stoczni Gdańskiej sfinalizował się pod koniec 2007 roku. Większościowy pakiet akcji (ponad 80%) objęła spółka ISD Polska, należąca do ukraińskiego giganta metalurgicznego – Przemysłowego Związku Donbasu (ISD), którego jednym z głównych udziałowców był oligarcha Serhij Taruta. Inwestor zobowiązał się do dokapitalizowania stoczni kwotą 400 milionów złotych. Te dane są bezsporne i dobrze udokumentowane.
Fakt 2: Kto wtedy rządził Polską?
To kluczowy element całej układanki. Rząd Prawa i Sprawiedliwości, z premierem Jarosławem Kaczyńskim na czele, sprawował władzę do 16 listopada 2007 roku. Tego dnia zaprzysiężony został rząd Donalda Tuska.
Tymczasem najważniejsze decyzje w sprawie prywatyzacji stoczni zapadły przed tą datą:
- Negocjacje z ukraińskim inwestorem były prowadzone i finalizowane przez cały 2007 rok.
- 8 listopada 2007 roku, a więc na tydzień przed zmianą rządu, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wydał oficjalną zgodę na przejęcie kontroli nad stocznią przez ISD Polska. Był to zielony sygnał dla sfinalizowania transakcji.
Proces prywatyzacyjny, który Platforma Obywatelska zastała po objęciu władzy, był więc już na ostatniej prostej, z kluczowymi decyzjami administracyjnymi podjętymi przez instytucje działające w ramach rządu PiS.
Fakt 3: Kto podejmował kluczowe decyzje?
Za prywatyzację spółek z udziałem Skarbu Państwa odpowiadał właściwy minister. W rządzie Jarosława Kaczyńskiego funkcję Ministra Skarbu Państwa pełnił Wojciech Jasiński, prominentny polityk PiS. To jego resort nadzorował cały proces z ramienia państwa.
Co więcej, osobą bezpośrednio prowadzącą negocjacje i zarządzającą stocznią w tym gorącym okresie był jej prezes. Od maja 2006 roku do początku 2008 roku funkcję tę pełnił Andrzej Jaworski, również znany polityk Prawa i Sprawiedliwości. To on, jako szef zarządu, był twarzą tej transakcji i komunikował jej warunki opinii publicznej.
Pamięć, fakty i polityczna ironia
Fakty są więc jednoznaczne. Proces sprzedaży Stoczni Gdańskiej ukraińskiemu inwestorowi został przygotowany i przeprowadzony w czasie, gdy pełnię władzy w Polsce sprawowało Prawo i Sprawiedliwość. Kluczowe stanowiska – od premiera, przez ministra skarbu, po prezesa stoczni – piastowali politycy PiS.
Paradoksalnie, zarzut, który od lat stanowi jeden z fundamentów antyrządowej narracji PiS, opisuje wydarzenia, za które polityczną odpowiedzialność ponosi sam Jarosław Kaczyński i jego obóz. Historia prywatyzacji Stoczni Gdańskiej to nie opowieść o „wyprzedaży Polski” przez Tuska, tylko o tym, że wyprzedażą zajmowało się PiS. No i jeszcze lekcja o tym, jak wybiórcza potrafi być pamięć polityczna. A fakty, jak mawiał klasyk, bywają upartymi rzeczami.
Opublikuj komentarz