Ładowanie

Ludzie śmieci. Mowa nienawiści, czy już faszyzm?

Są w polityce momenty, które niczym brudny, oślepiający flesz, wyrywają nas z letargu i pokazują prawdę w jej najbardziej obrzydliwej, nagiej postaci. Nie są to chwile wielkich traktatów ani sejmowych debat. To momenty, w których z ust męża stanu, pretendującego do roli sumienia narodu, wylewa się słowo tak proste, a jednocześnie tak ostateczne, że zatyka dech w piersiach.

Tym słowem jest „śmieć”.

Obejrzyjmy ten krótki, upokarzający spektakl. Oto Jarosław Kaczyński, człowiek przez lata budujący swój pomnik z frazesów o patriotyzmie i moralnej odnowie, staje przed ludźmi i, sprowokowany okrzykami „kłamca”, dokonuje rzeczy strasznej. Nie, nie denerwuje się. On dokonuje werbalnej egzekucji. Dzieli naród na ludzi i na śmieci. Tych drugich, rzecz jasna, lokuje po stronie swoich przeciwników.

Owszem, można zrozumieć irytację, gdy ktoś uporczywie przerywa twoją przemowę. Można poczuć gniew. Ale odpowiedź, jakiej udziela polityk, jest ostatecznym testem jego klasy, jego człowieczeństwa. Kaczyński ten test oblewa w sposób, który powinien na zawsze wykluczyć go z życia publicznego. Bo nazwanie połowy narodu „śmieciami” nie licuje nie tylko z godnością byłego premiera czy lidera partii. To język, którego powstydziłby się ostatni żul, opróżniający butelkę denaturatu w dworcowej toalecie. On przynajmniej w swoim pijackim zwidzie plecie co mu ślina na język przyniesie. Kaczyński zaś – w pełni świadomie obraża ideę – ideę wspólnoty i obywatelstwa.

I kiedy Kaczyński to robi?!? Podczas tzw. miesięcznicy – uroczystości upamiętniającej śmierć nie tylko jego brata, ale też setki z okładem innych osób. Zaiste, nie ma to jak przy tego rodzaju smutnej okazji nazwać połowę narodu „śmieciami”. Oto wasz wódz… Oto wasz bohater…

Co siedzi w głowie człowieka, dla którego polityczny oponent nie jest już rywalem, a „śmieciem”? To podręcznikowy przykład myślenia totalitarnego, którego echa niosą się po najciemniejszych korytarzach XX-wiecznej historii. Psychologia zna to zjawisko doskonale. To dehumanizacja. Pierwszy, absolutnie konieczny krok do tego, by móc z drugim człowiekiem zrobić wszystko. Żyd nie był człowiekiem, był „wszą”. Przeciwnik polityczny w ZSRR był „pluskwą”. Tutsi w Rwandzie byli „karaluchami”. Wróg w III Rzeszy był „podczłowiekiem”. A oponent prezesa PiS jest „śmieciem”. Mechanizm jest ten sam: odebrać godność, odebrać człowieczeństwo, by móc bez skrupułów niszczyć. Śmieci się nie szanuje. Śmieci się wyrzuca. Utylizuje.

Prawo? Konstytucja w artykule 30. mówi jasno o przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka jako źródle wolności i praw. Ta godność jest nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Nazywając obywateli śmieciami, Kaczyński depcze fundament, na którym zbudowano całą naszą cywilizację prawną. To nie jest zwykła zniewaga z art. 216 Kodeksu Karnego. To jest publiczne podważenie samej istoty porządku demokratycznego państwa.

Najbardziej przerażające jest jednak to, o czym świadczy to słowo. To objawienie wizji świata, w której istnieje tylko siła i wola wodza oraz podległy mu, czysty naród. Wszystko inne – opozycja, krytycy, niezależne media, wolne sądy – to brud, zaraza, śmieć, który trzeba posprzątać. To umysłowość oblężonej twierdzy, która w każdym, kto myśli inaczej, widzi śmiertelne zagrożenie. W tle słychać okrzyki „kłamca”? Dla narcystycznej psychiki, przekonanej o własnej nieomylności, to nie jest krytyka, to atak egzystencjalny, który usprawiedliwia każdą, nawet najohydniejszą odpowiedź.

I wreszcie oni. Ci, którzy wciąż głosują na niego, lub na jego partię. Jak wielkiego zaślepienia, jak głębokiego zanurzenia w partyjnej propagandzie trzeba, by nie widzieć w tym niczego złego? By przyklaskiwać człowiekowi, który ich sąsiadów, czasem członków rodziny, nazywa śmieciami?!? To jest właśnie ostateczny tryumf polityki nienawiści: stworzyć tak szczelny kokon informacyjny, tak silne poczucie plemiennej wspólnoty w zagrożeniu, że wyborca nie słysząc już słów, zapamiętuje się w tego rodzaju ohydnych emocjach. Jak można – będąc człowiekiem, istotą myślącą i czującą, godzić się na taką retorykę?!?! Jak do jasnej cholery można kogoś takiego popierać?!? Chyba tylko wtedy jest to możliwe, kiedy samemu ma się poczucie, że ci, którzy mają inne poglądy to śmieci. Odpady. Godne co najwyżej obozu pracy, a może i komory gazowej.

Serio, co trzeba mieć w głowie???!!!?

Słowo „śmieć” rzucone w stronę politycznych przeciwników to nie wypadek przy pracy. Przypomnijmy sobie mordy zdradzieckie, przypomnijmy sobie na czym opierała się od początku polityka Kaczyńskiego. Dzielenie społeczeństwa na naszych i obcych. Ksenofobia. Imigranci. Śmieci…

Do tej pory, moja krytyka Kaczyńskiego była dość oszczędna w słowach. Jednak po obejrzeniu tego filmu… Z całą mocą mogę powiedzieć, że mamy do czynienia z człowiekiem albo chorym, albo pozbawionym jakiejkolwiek empatii socjopatą. I naprawdę tu się powstrzymuje, przed tym by nie użyć daleko mocniejszych i daleko mniej cenzuralnych słów.

Oto on. Wasz wódz, drodzy zwolennicy PiSu. Na niego głosujecie. Jemu ufacie. Jego uważacie za zbawcę narodu. Człowieka, który dzieli Polaków na swoich zwolenników i śmieci.

I jeśli to was nie otrzeźwia, to co do cholery może tego dokonać?!?! Pociągi towarowe z więźniami politycznymi?!? Dachau 2.0 (pierwszy faszystowski niemiecki obóz koncentracyjny, który był pierwotnie przeznaczony dla opozycji politycznej Adolfa Hitlera – przyp. red.)?

Co do cholery może być dla was wystarczającym dowodem na to, że Kaczyński nie liczy się z ludźmi, z demokracją, z uczciwością, i że jedynym – tym najważniejszym celem jest jego największy fetysz – władza. Władza absolutna.

I jeśli po trupach, to trudno. W końcu będą to tylko trupy – śmieci.

Opublikuj komentarz