W ostatnich latach jednym z najgorętszych tematów w polskiej debacie publicznej jest status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP) – części Sądu Najwyższego, która decyduje m.in. o ważności wyborów. Choć dla wielu jej istnienie jest oczywistością, liczne środowiska prawnicze w Polsce i Europie odmawiają jej statusu sądu. Skąd biorą się te wątpliwości i na jakich argumentach się opierają? Ten artykuł ma za zadanie wyjaśnić to w sposób zrozumiały dla każdego.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się w porządku. Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych została powołana ustawą w 2018 roku za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Ma jasno określone zadania: rozpatrywanie skarg nadzwyczajnych, protestów wyborczych czy odwołań od kluczowych decyzji urzędowych. Problem nie leży jednak w jej zadaniach, ale w fundamentalnym akcie jej tworzenia – sposobie, w jaki powołano jej sędziów. To właśnie ten proces, nazywany przez prawników „grzechem pierworodnym”, jest źródłem całego sporu.
Klucz do sporu: Upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa
Aby zrozumieć sedno problemu, musimy cofnąć się do 2017 roku i reformy Krajowej Rady Sądownictwa (KRS). KRS to konstytucyjny organ, którego głównym zadaniem jest stanie na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. To ona przedstawia Prezydentowi RP kandydatów na sędziów.
Przed reformą PiS, 15 z 25 członków KRS było wybieranych przez samych sędziów. Miało to gwarantować, że władza polityczna (Sejm, Senat, Prezydent) ma ograniczony wpływ na to, kto zostaje sędzią. Reforma z 2017 roku złamała tę zasadę. Ustawą przyznano Sejmowi prawo do wyboru tych 15 sędziowskich członków KRS. W praktyce oznaczało to, że partia mająca większość w parlamencie zyskała decydujący wpływ na obsadę Rady, a co za tym idzie – na cały proces nominacji sędziowskich w Polsce.
To właśnie tę nową, upolitycznioną KRS (nazywaną przez krytyków „neo-KRS”) zarówno polskie sądy, jak i najważniejsze europejskie trybunały uznały za organ wadliwy, niespełniający standardów niezależności od władzy politycznej.
Sędziowie z politycznego nadania?
Wszyscy bez wyjątku sędziowie orzekający w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zostali powołani na wniosek właśnie tej upolitycznionej „neo-KRS”. To główny zarzut stawiany przez krytyków: jeśli organ, który nominuje sędziów, jest zależny od polityków, to czy sędziowie przez niego wybrani mogą być w pełni niezawiśli i bezstronni?
Dodatkowo, wiele kontrowersji wzbudził fakt, że konkursy na stanowiska w tej izbie ogłoszono bez wymaganej kontrasygnaty Prezesa Rady Ministrów, co zdaniem Naczelnego Sądu Administracyjnego stanowiło naruszenie prawa. Wątpliwości pogłębiają zarzuty o bliskie związki części członków izby ze środowiskiem politycznym poprzedniej władzy oraz organizacjami wspierającymi forsowane przez nią reformy.
Głos Polski i Europy: To nie jest sąd
Wątpliwości co do legalności IKNiSP nie są jedynie opinią części prawników czy polityków opozycji. Znalazły one potwierdzenie w serii orzeczeń najważniejszych instytucji sądowych:
- Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE): Wielokrotnie orzekał, że izba, ze względu na okoliczności jej utworzenia i powołania jej członków, nie spełnia wymogów „niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą”, które gwarantuje prawo europejskie. W jednym z przełomowych orzeczeń TSUE odmówił nawet odpowiedzi na pytanie zadane przez tę izbę, argumentując, że nie jest ona legalnym sądem.
- Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPCz): W głośnej sprawie Wałęsa przeciwko Polsce oraz w innych wyrokach ETPCz stwierdził, że skład IKNiSP jest wadliwy, a Polska ma „systemowy problem” z niezależnością sądownictwa właśnie przez sposób działania neo-KRS. Oznacza to naruszenie fundamentalnego prawa do rzetelnego procesu sądowego.
- Polski Sąd Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny: Również w Polsce zapadały wyroki podważające status izby. Grupa 28 sędziów Sądu Najwyższego (ze „starego” nadania) wydała oświadczenie, w którym wprost stwierdziła, że IKNiSP nie jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP.
Argumenty obrońców Izby
Zwolennicy legalności IKNiSP, w tym jej prezes oraz była I Prezes SN Małgorzata Manowska, podnoszą, że izba została powołana na mocy polskiej ustawy, a organizacja sądownictwa jest wewnętrzną sprawą państwa członkowskiego UE. Twierdzą, że podważanie jej statusu jest motywowane politycznie i ma na celu destabilizację państwa. Wskazują, że zgodnie z obowiązującym prawem krajowym, to właśnie ta izba i żadna inna ma kompetencje do stwierdzania ważności wyborów.
Co to oznacza w praktyce?
Spór o status Izby Kontroli Nadzwyczajnej to nie tylko prawnicza dyskusja. Ma on realne konsekwencje:
- Chaos prawny: Orzeczenia wydane przez izbę (np. w sprawach gospodarczych czy dotyczących własności) mogą być podważane jako wydane przez organ nieuprawniony.
- Niepewność wyborcza: Skoro najważniejsze trybunały w Europie i część polskich sędziów uważa, że organ zatwierdzający wybory nie jest legalnym sądem, pod znakiem zapytania staje ważność samych aktów wyborczych.
- Izolacja w Europie: Nierespektowanie wyroków TSUE i ETPCz prowadzi do konfliktów z Unią Europejską i Radą Europy oraz podważa wiarygodność Polski jako państwa prawa.
Podsumowując, zarzuty wobec Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie są wyrazem politycznej niechęci, lecz opierają się na twardej analizie prawnej, potwierdzonej licznymi wyrokami trybunałów krajowych i międzynarodowych. Rdzeniem problemu jest fakt, że sędziowie tej izby zostali powołani w procedurze z udziałem upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa, co w ocenie wielu autorytetów prawnych nieodwracalnie podważyło jej niezależność – cechę, bez której żaden organ nie może być nazywany sądem.
Opublikuj komentarz