Ładowanie

Prezydenckie Teatralia: Prezydent parodiuje profesora

Najnowszy spektakl na politycznej scenie zafundował nam sam prezydent, wcielając się w rolę naśladowcy, czy może aktora, by nie powiedzieć – komika. Andrzej Duda, perorując w radiowym wywiadzie o sądownictwie, postanowił ubarwić swój wywód, parodiując głos prof. Adama Strzembosza. „Bo jak powiedział pan Strzembosz: 'Wymiar sprawiedliwości i środowisko sędziowskie oczyści się samo’. Nic się nie oczyściło” – oznajmił prezydent zmienionym głosem. Cóż, najwyraźniej argumenty merytoryczne zbladły przy pokusie aktorskiej etiudy.

Pikanterii całemu temu występowi dodaje fakt, że profesor Strzembosz to nie tylko zasłużony i powszechnie szanowany prawnik, sędzia i profesor, ale że obecnie ma on 95 lat.

Profesor Strzembosz, zapytany o tę prezydencką interpretację, zaoferował odpowiedź godną stoika, a zarazem będącą subtelną szpilą. „Każdy działa tak, jak dyktuje mu serce i jego kultura. Dla mnie…źródło prezydent przyjął taką formę wypowiedzi i ja to akceptuję” – stwierdził. Na pytanie, czy chciałby coś odpowiedzieć Dudzie, odparł krótko: „nie, nic”. Ta powściągliwość, to odwołanie do „kultury”, w obliczu prezydenckiej kpiny, wybrzmiało głośniej niż jakakolwiek tyrada. Odmowa podjęcia rzuconej rękawicy jedynie uwypukliła niestosowność gestu głowy państwa.  

Prezydencka „kreacja” nie uszła uwadze publiczności, wywołując, co było do przewidzenia, „falę krytyki”. Niektórzy komentatorzy nie przebierali w słowach, określając zachowanie głowy państwa jako „haniebne” czy wręcz godne „gbura”. To zresztą nie pierwszy raz, gdy prezydent Duda w ostrych słowach odnosi się do profesora, zarzucając mu wcześniej choćby „wielkie doświadczenie w podtrzymywaniu komuny”. Mimika zdaje się być jedynie kolejnym elementem tej narracji, obliczonej na dyskredytację.  

Pozostaje pytanie, czy takie „występy” to nowa norma w prezydenckiej komunikacji z krytykami, czy może wyraz frustracji, gdy argumentów zaczyna brakować. Jedno jest pewne: powaga urzędu prezydenta RP to nie jest rekwizyt, który można dowolnie odkładać na bok dla chwilowej satysfakcji z parodii. Jak zauważył kiedyś prof. Jan Zimmerman, pewne słowa są „niedopuszczalne w ustach prezydenta Rzeczypospolitej”. Czasem milczenie, jak to profesora Strzembosza, mówi więcej niż tysiąc (zmienionych) głosów.  

Opublikuj komentarz