Wybór Karola Nawrockiego na prezydenta Polski to sygnał wyraźnej zmiany kursu w polityce zagranicznej. Już w pierwszym wywiadzie dla zagranicznej prasy Nawrocki nazwał Węgry Viktora Orbána „bardzo ważnym sojusznikiem”, co jest jasną zapowiedzią stworzenia nowego, konserwatywnego bloku w sercu Europy.
Oś Warszawa-Budapeszt: Sojusz suwerenności
Błyskawiczna deklaracja zacieśnienia relacji z Węgrami nie jest przypadkowa. To strategiczna zapowiedź budowy frontu państw, które stawiają na pierwszym miejscu suwerenność narodową. Obu liderów, Nawrockiego i Orbána, łączy niechęć do pogłębiania integracji europejskiej, nacisk na konserwatywne wartości oraz wspólna historia sporów z Unią Europejską o kwestie praworządności.
Entuzjastyczna reakcja Orbána, który mówił o „fantastycznym zwycięstwie”, potwierdza, że Węgry liczą na przełamanie swojej dotychczasowej izolacji w UE dzięki nowemu, potężnemu sojusznikowi.
Co to oznacza dla Polski i Europy?
1. Konflikt w polityce krajowej: Prezydentura Nawrockiego zapowiada okres „koabitacji” i niemal pewny paraliż polityczny. Oczekuje się, że nowy prezydent będzie szeroko korzystał z prawa weta, aby blokować ustawy rządu Donalda Tuska. To z kolei pogłębi polaryzację i może osłabić pozycję Polski na arenie międzynarodowej.
2. Wyzwanie dla Unii Europejskiej: Nawrocki, wspólnie z Orbánem, będzie prawdopodobnie dążył do ożywienia Grupy Wyszehradzkiej (V4) jako platformy oporu wobec Brukseli. Może to wzmocnić sojusz państw, które wzajemnie chronią się w sporach o praworządność i promują wizję UE jako luźnej „wspólnoty suwerennych narodów”.
3. Złożona gra w sprawie Ukrainy: Mimo że Nawrocki nazywa Rosję „głównym wrogiem”, jego stanowisko wobec Ukrainy jest bardziej asertywne. Popiera pomoc militarną, ale jednocześnie stawia warunki dla przyszłej akcesji Ukrainy do UE, domagając się rozwiązania kwestii historycznych i gospodarczych. To pole do potencjalnych tarć, ale i możliwej współpracy z Orbánem w celu hamowania integracji Kijowa z Zachodem.
Podsumowanie
Wybór Karola Nawrockiego otwiera nowy, nieprzewidywalny rozdział dla Polski i Europy. Z jednej strony na scenie politycznej pojawia się silny głos konserwatywno-suwerennościowy. Z drugiej jednak strony rośnie ryzyko dalszych podziałów i konfrontacji z głównym nurtem Unii Europejskiej. Najbliższe miesiące pokażą, czy oś Warszawa-Budapeszt stanie się trwałym elementem europejskiej polityki.
No cóż, pozostaje więc jedno, bardzo praktyczne pytanie. Jestem tylko ciekaw, czy przyjaźń z Węgrami dostarczy nam takich samych pieniędzy, jakie obecnie płyną z funduszy unijnych. Tych samych, które – przypomnijmy – zostały nam odblokowane tylko warunkowo.
Opublikuj komentarz